Od jakichś trzech czy czterech miesięcy pracowałam w firmie zajmującej się sprzedażą rowerów. Była to spora firma, więc potrzebowali sekretarki i znaleźli mnie. Pracowałam w gabinecie, który znajdował się tuż przed gabinetem prezesa. Prezezem był pan Jakub Chwałowski, niesamowicie atrakcyjny mężczyzna. W moim typie, czyli włosy w kolorze ciemnego blondu, lekko rudawy zarost, okulary w czarnej, plastikowej oprawce. Wysoki, umięśniony i męski.
Moja robota była dość nudna: odbierałam telefony, umawiałam spotkania, robiłam sprawozdania, kserowałam, kopiowałam, no i oczywiście parzyłam kawę z ekspresu dla mojego pana prezesa, jak go w myślach nazywałam. Lubiłam mu usługiwać. Często bez zaproszenia wchodziłam do gabinetu i pytałam, czy mu czegoś nie trzeba. Gdy stawiałam kawę na jego biurku, zawsze nachylałam się w taki sposób, by widział mój dekolt.
Pewnego dnia w jego gabinecie zjawiła się była żona. Kłócili się o coś. Gdy wyszła, wezwał mnie do siebie. Przyszłam z kawą, latte macchiato, jego ulubioną. Obowiązkowe dwie łyżeczki cukru.
– Widzisz, jaka suka!? – warknął – Wciąż jej kasy mało. Uważa, że źle reklamuję najnowszy model X5, wiesz, ten nowy rower do górskich tras. No, kurwa! Skąd ona może cokolwiek wiedzieć o reklamie, ja się pytam!?
– Panie prezesie, jest pan świetnym liderem i to właśnie pan tworzy najlepsze strategie marketingowe. Wiem, bo widzę statystyki. Ona gada bujdy wyssane z palca i w ogóle pana nie docenia. Uważam, a jest to moje prywatne zdanie, że jest pan bardzo męski, zdecydowany i dzięki panu ta firma się rozwija.
– A ty wiesz, jak docenisz mężczyznę? – spytał nieco bardziej przychylnym tonem i spojrzał na mnie pożądliwie.
– Tak, panie prezesie.
– Tak? A jak?
– Zrobiłabym wszystko, by ktoś taki, jak pan, czuł się doceniony, zauważony i zadowolony. Zrobiłabym wszystko, by dobrze spełnić swoją rolę.
– A jaka jest twoja rola, Luizko, hmm? – spytał i uśmiechnął się niegrzecznie.
– Służyć panu prezezowi – odparłam i poczułam, jak wypełnia mnie podniecenie. Zrobiło mi się mokro między nogami.
– Ach tak? Uklęknij – rozkazał, a ja spełniłam polecenie. Nosiłam czarne szpilki, czarną spódnicę za kolana i białą koszulę. Prócz tego nic. Nie miałam na sobie nawet stanika, nawet majtek. Podszedł do mnie, stanął przede mną, a mi zrobiło się słabo. Miałam ogromną chcicę na swojego prezesa.
– Bierz do buzi – powiedział, gdy już rozpiął rozporem.
Gdy tylko wzięłam go do ust, on schwycił mnie za głowę i bardzo mocno, bardzo głęboko zaczał mnie po prostu ruchać w twarz. Był niesamowicie zdecydowany i bardzo ostry. Chciałam tego tak bardzo, że orgazm po prostu na mnie spływał raz za razem, a nawet się nie dotykałam. Z oczu wyciekały mi łzy, czasem brakowało mi tchu, ale wreszcie Jakub doszedł we mnie głęboko, a ja połknęłam całą jego spermę. Gdy wyszedł z moich ust, odepchnął mnie. Upadłam na ziemię otumaniona i szcześliwa.
– Grzeczna suczka. A teraz zapierdalaj do roboty i czekaj, aż cię zawołam. Zrozumiałaś?
– Tak, mój panie – wypaliłam, a on uśmiechnął się i puścił do mnie oko.
– No już, Luiza, bo ktoś nas nakryje – zaśmiał się i ja też się zaśmiałam. Zgraliśmy się ze sobą perfekcyjnie. Lubiłam być jego biurwą, a on moim panem. Tak zączał się mój romans z szefem.