Po maturach wyjechaliśmy nad jezioro pod namioty. Przez pewien czas rozważaliśmy, żeby wynająć sobie domki letniskowe, których pełno było na Mazurach, ale potem moja koleżanka, Maryśka, zaproponowała, że to będzie bardziej “dziki” wyjazd. Zgodziłam się nie tylko ja, ale cała nasza paczka. Było nas, wierzcie lub nie, dwadzieścia osobó. Jechaliśmy na miejsce autokarem, chociaż niektórzy z chłopaków mieli prawko. Tak czy siak wyszło na to, że dziewczyn jest tyle samo, co chłopaków, ale to ja zwracałam uwagę męskiego towarzystwa najbardziej. Dlaczego? Duża dupa i ogromne cycki. Takie życie. Lubiłam siebie i swoje ciało, a gdy chciało mi się ruchać, to nie myślałam nad tym zbytnio, tylko robiłam to z osoba, która mi się podobała i która była dla mnie miła. Wszystkich tych małych gnojków o lepkich rączkach potrafiłam ustawić do pionu, a gdy było trzeba, kopnąć w jajca i poprawić, gdy już delikwent leżał na glebie. Nie byłam grzeczna i nie byłam słabiutka. Miałam metr osiemdziesiąt, więc byłam jedną z najwyższych osób w klasie. A zawsze było tak, że wolałam mężczyzn niższych od siebie. I drobniejszych. Takich, których mogłabym podnieść, jeśli byłoby trzeba, z ziemi i przytulić do moich nabrzmiałych cycków. Prawie nikt tego nie lubił, bo chłopaczki wciąż musiały udowadniać, kto jest bardziej męski, więc rzadko udawało mi się zadowolić siebie i kogoś, kto lubił, gdy to kobieta przejmowała ster. Tej wiosny miało być jednak inaczej, bo jechał z name Kuba.
Kuba, niski, blondwłosy, szczupły chłopak w okularach. Intelektualista! Niektórzy nazywali go kujonem, ale był raczej lubiany, bo często to właśnie jego dziwaczne poczucie humoru rozbawiało całe towarzystwo. Podobał mi się i czesto na niego zerkałam, ale gdy tylko nasze oczy się spotykały, on uciekał gdzieś wzrokiem, onieśmielony. Bardzo mnie to podniecało.
Pierwszego wieczora na miejscu kempingowym, gdzie stało mnóstwo namiotów, rozbiliśmy się całą grupą i zrobiliśmy spore ognisko. Każdy miał parę albo grupkę namiotową, a ja specjalnie nie zabrałam namiotu, bo wiedziałam, że Kuba ma swój, a nie miał pary.
Joint krążył wokół ogniska, a gdy doszedł do mnie (siedziałam obok Kuby), zaciągnęłam się mocno i chwyciłam twarz Kuby w swoje dłonie i rozumiał wymowną minę. Był niemal zszokowany, ale poddał mi się i przyjął dym z moich ust do swoich. Zaciągnął się.
– Uhuhu, ostro… – zaśmiał się Maciek, debil bez mózgu między uszami, na którego nie zwracałam uwagi. Wszyscy bawili się świetnie, a Kuba wyglądał na rozpromienionego. Ja też byłam mega wesoła.
– Kubuś? A ty wiesz, że ja z tobą idę do namiotu, prawda? – spytałam go, przytykając swoje usta do jego uszu.
– Tak? – spytał nieco zdziwiony.
– Mhm, bo wiesz, ja nie mam namiotu. Mogę z tobą, prawda?
– N-n-no-o-o ja-a-a-s-n-n-n-eee – wydukał nieśmiało.
Gdy impreza wreszcie dobiegała końca, gdy wszyscy byli już mocno podpici albo najarani, zabrałam Kubę do jego namiotu i znaleźliśmy się w ciemnym wnętrzu. Włączyłam latarkę w telefonie.
– I co, Kubuś? – spytałam filuternie.
– Yyy…
– Chcesz się troche zabawić? – spytałam i nie czekając na odpowiedź, zaczęłam się rozbierać. Patrzył na mnie tak, jakby nie wierzył, że to się dzieje. Zdjęłam bluzę z kapturem, którą nosiłam przy ognisku, a potem stanik. Dwie ciężkie piersi były przed samą jego twarzą. Wzięłam jego dłonie i przytknęłam do swoich piersi. Kuba wydał jęk rozkoszy:
– Alicja… Ja… jeszcze nigdy…
– To nic, Kubuś. Dotykaj mnie – powiedziałam. Wiedziałam, że za chwilę może zdarzyć się niespodzianka i tak też się stało. Gdy przytuliłam Kubę do swojego biustu, on drgnął i jęknął cicho.
– Ja… chyba…
– Doszedłeś?
– Mhm…
– Och, to takie słodziutkie! – wyszeptałam. Trwaliśmy tak chwilę w objęciach, a potem zaczęłam go rozbierać i sama zdjęłam spodnie i majtki. Wyjęłam prezerwatywę i nałożyłam ją na jego kutasa, który był znów twardy.
– No, kowboju, ruchaj mnie! – rozkazałam. Próbował mi wsadzić, ale nie mógł trafić w cipkę. Zachichotałam i wzięłam jego kutasa, by wsadzić go w swoją cipkę tak, jak trzeba. Jęknął, ale tym razem wszystko trwało nieco dłużej. No, o wiele dłużej.
– Nie wierzę… – jęczął – Nie wierzę…
– To… mmm… uwierz… słodziaku! – jęczałam. Kubuś był tak słodki i niewinny, że sam jego widok wywołał we mnie głęboki orgazm. Gdy już miał się we mnie spuścić, odepchnęłam go od siebie i dorwałam się do jego kutasa. Wzięłam go bardzo głęboko do gardła i czekałam, aż Kuba dojdzie. Doszedł bardzo szybko. Później leżeliśmy obok siebie, on wtulony w moje cycki, rozanielony jak nigdy przedtem. Mi też było bardzo, bardzo dobrze.
– Co tak patrzysz, słodziaku? Ale masz maślane oczka, wiesz?
– Nooo… Alicja?
– Tak, Kubuś?
– Mogę jeszcze?
– Mhm – ucieszyłam się. Rżnęliśmy się do rana. Rżnęliśmy się co noc, przez cały czas trwania tej pomaturalnej wycieczki. To była niesamowita wiosna!