Seks z cyganką.
Po raz kolejny wytarłam swoje zimne, spocone dłonie o sukienkę ostatni raz rozglądając się po salonie i kuchni. Wszystko wydawało się być w najlepszym porządku, jednak, nigdy nie mogłam być pewna czy nie przegapiłam jakiegoś drobiazgu. Drobiazgi już nie raz mnie zgubiły. Zegar pokazywał siedemnastą dwadzieścia osiem. Za dwie minuty, jeśli wszystko potoczy się swoim rytmem do domu wejdzie Robert. Podeszłam do drzwi w przedpokoju i przejrzałam w wysokim lustrze. Gęste kasztanowe włosy rozpuściłam tak jak lubił, delikatny makijaż podkreślał oczy i kości policzkowe. Ciemna cera jak u mulatki dodawała mi tajemniczości, zupełnie jakbym była bardziej egzotyczna niż jestem. Cienka letnia sukienka którą dziś założyłam sięgała tuż przed kolana eksponując moje długie nogi i jeszcze bardziej, spore piersi. Poprawiłam je by były bardziej widoczne w dekolcie. Nie miałam na sobie stanika, który by je podtrzymywał, majtek zresztą także nie miałam. To była jedna z jego zasad. W domu nie noszę bielizny. Na ganku rozległy się kroki więc ujęłam klamkę i otworzyłam drzwi czując jak strach ściska mi wnętrzności. – Cześć kochanie – powiedziałam jak prawie codziennie od siedmiu lat i wspięłam się na palce by pocałować go w policzek – obiad gotowy. Usiadł, a ja postawiłam przed nim talerz z parującym daniem. Musiałam idealnie obliczyć czas jego przygotowania. Każde danie musiało mieć swoją temperaturę by nie poparzył sobie ust. Kiedyś podałam taką zupę i kosztowało mnie to trzy złamane żebra. No, ale sama na to zasłużyłam swoją niedbałością, nie mogłam go winić. Przecież to naturalne, że po ciężkim dniu pracy chce zjeść coś dobrego. Patrzyłam jak bierze w usta pierwszy, kęs, przełyka i z uśmiechem kiwa głową. Nie pozwalając by ulga odbiła się na mojej twarz odsunęłam krzesło i również usiadłam do stołu. Już dawno nauczyłam się przepychać jedzenie przez kompletnie suche, ściśnięte gardło i robić przy tym zadowoloną minę. Realizując swój ustalony, codzienny porządek dnia Robert usiadł na kanapie i włączył wiadomości. Natychmiast postawiłam filiżankę świeżo zaparzonej kawy na stoliczek, który stał tam właśnie w tym celu, a potem uklękłam między jego kolanami. Po pracowitym dniu mój mąż potrzebował odprężenia. Odpięłam pasek i guzik spodni, rozsunęłam rozporek. Penis Roberta w stanie spoczynku nie przedstawiał się zbyt imponująco. Wyjęłam go ze slipek i wzięłam w usta drażniąc językiem i czując jak rośnie powoli, wypełniając gardło, dotykając podniebienia. Kiedyś uwielbiałam to uczucie, podniecało mnie strasznie. Kiedyś drażniłam tych kilku facetów z którymi miałam przyjemność (a czasem nie) aż wariowali zniecierpliwieni nim doprowadziłam ich do wytrysku. Robert z tego wszystkiego mnie wyleczył. Pracowałam teraz szybko na przemian dłonią, ustami i językiem w wytrenowanym od dawna rytmie, który okazał się najskuteczniejszy. Wystarczyło niespełna pięć minut moich zabiegów i pierwsza struga spermy wystrzeliła i po języku spłynęła wprost do gardła, a po niej dwie kolejne, słabsze już stróżki. Połknęłam wszystko jak najszybciej i zaraz zebrałam resztki spermy, które jakimś sposobem umknęły moim ustom. Niezbyt lubiłam ten smak i zapach, choć nie budził we mnie obrzydzenia, jednak myśl, że powinnam przeszkodzić Robertowi w oglądaniu wiadomości tylko po to by poszedł do łazienki napawało mnie strachem. Gdy już kurczący się penis mojego męża był czysty schowałam go w spodnie, ale nie zapinałam guzika ani paska. Lekki brzuszek jaki pojawił się ostatnio mógłby mu przeszkadzać. Usiadłam na kanapie i przytuliłam się do jego boku bezmyślnie gapiąc się w ekran. Odpowiadałam monosylabami, gdy stwierdzał coś dotyczącego polityków, czarnuchów, złodziei i bezmyślnych bab, ale myślami byłam przy następnych czynnościach z listy do wykonania. * Wszystko szło dobrze do momentu gdy położył się do łóżka. Przez chwilę wiercił się niespokojnie, a ja patrzyłam na to czując jak złe przeczucie ściska mi żołądek. Coś było nie tak. – Znowu jadłaś w łóżku – rzekł tonem od którego mnie zmroziło. – Nie … nie jadłam – odpowiedziałam wiedząc, że moje zaprzeczenia nic nie dadzą. Codziennie ścieliłam łóżko tak jak mi pokazał. Od napiętej pościeli musiała się odbić moneta i podskoczyć co najmniej na trzydzieści centymetrów. Nie raz opowiadał, że tak go nauczono w wojsku i inaczej się nie wyśpi. Jednak od tamtej pory, nigdy nie robił tego sam. – I jeszcze kłamiesz? Podniósł się powoli z łóżka, a ja stałam jak sparaliżowana. Zupełnie jak sarna wiedząca, że najeżdża samochód, który ją zmiażdży, ale niezdolna do ucieczki. Podszedł do mnie, chwycił za szyję i uniósł mi brodę do góry. – Jadłaś w łóżku, a teraz jeszcze mnie oszukujesz? – Cedził słowa przez zaciśnięte zęby, w kącikach warg ukazała mu się piana, oczy miał szalone. Wiedziałam, że jest źle, bardzo źle. Rzucił mnie na łóżko. Obróciłam się by na kolanach odczołgać się od niego jak najdalej, ale pchnął mnie i przygniótł własnym ciałem. Czułam jak jedną ręką zsuwa spodenki od pidżamy, drugą ciągnie za włosy odchylając do tyłu moją głowę sprawiając, że nie mogę uciekać. Po chwili poczułam jego penis na nagich pośladkach, jak twardy gorący pręt. Jego ręka skierowała go jednak nie do wejścia w cipkę, ale w ciaśniejszy otworek dupki. Poczułam dławiącą falę strachu i zaczęłam się wyrywać. Starałam się za wszelką cenę odsunąć od jego kutasa. Często karał mnie w ten sposób i za każdym razem ból i upokorzenie były nie do zniesienia. – Nie, proszę – wychrypiałam dziwiąc się brzmieniu własnego głosu, przepełnionego paniką i strachem. – Należy ci się porządna nauczka suko – szepnął mi wprost do ucha jednocześnie próbując wepchnąć fiuta w mój tyłeczek. Nie udawało mu się to, bo za każdym razem, gdy czułam jak opiera się o dziurkę wykonywałam gwałtowny, niespodziewany ruch. Nasze ciała zmęczone walką ślizgały się spocone. W końcu zniecierpliwiony pociągnął mnie mocno za włosy zapewne wyrywając kilka z nich. Krzyknęłam z bólu, a on wykorzystał okazję i pchnął mocno. Poczułam jak wdziera się we mnie i krzyknęłam jeszcze raz. Wystarczyły dwa mocne ruchy jego bioder by jego fiut wbił się do połowy. Opadłam na łóżko oddychając ciężko. Robert oparł się na wyprostowanych rękach zawisając nade mną jak goryl i raz po raz wbijając w mój tyłeczek, za każdym razem coraz głębiej. Jęczałam przez zaciśnięte zęby, tłumiąc w ten sposób krzyki i starając się przestać myśleć o tym, co się ze mną działo. Chciałam uciec w jakieś bezpieczne miejsce w mym umyśle, ale każde nowe pchnięcie wyrywało mnie z niego. – Podnieś się na kolana – rozkazał. Widocznie było mu niewygodnie i teraz, gdy przestała go podniecać walka ze mną chciał mnie tylko przelecieć i zaspokoić pożądanie. Powoli uniosłam się na drżących rękach przybierając znaną wszystkim pozycję na pieska. Dzięki temu mógł głębiej i szybciej we mnie wchodzić, ale mój tyłeczek już się rozciągnął i właściwie mogłabym czerpać z tego coś w rodzaju przyjemności, gdyby nie upokorzenie jakie czułam. Na szczęście nie trwało to długo. Zamknięta w swojej głowie by jak najbardziej odizolować się od świata zewnętrznego ledwie poczułam jak wypręża się i mocniej ściska za pośladki. Zbyt późno zaczęłam jęczeć, szarpać pościel i prężyć ciało. Bałam się, że moje ochy i achy nie brzmiały przez to zbyt przekonująco. Na szczęście nie zauważył mojej wpadki i tylko klepnął mnie w pośladek zadowolony, że dobrze się spisał. Po chwili wyszedł, a ja szybko pobiegam do łazienki, by jak to określał „doprowadzić się do porządku”. Nie znosił śladów spermy na pościeli. * – Kup sobie coś fajnego – powiedział mi rano przed wyjściem do pracy. Był w wyśmienitym humorze. Wczorajszy „seks” wprawił go w dobry nastrój. Oczywiście mogło się to szybko zmienić, gdybym zrobiła coś nie tak. Teraz jednak chciał mnie wynagrodzić za dobrą służbę i choć trochę zagłuszyć wyrzuty sumienia, które jednak, gdzieś na dnie jego duszy musiały istnieć. – Dzięki – uśmiechnęłam się. Na zakupy wybrałam się do małego centrum handlowego mającego w swych trzewiach także spożywczak. To, że Robert pozwolił mi kupić coś dla siebie znaczyło tylko, że ma to być jakiś mały drobiazg przy okazji codziennych domowych zakupów. Sukienki, buty, czy biżuterię kupowałam tylko z nim i to zawsze była nagroda. Myślałam właśnie co to może być. Lubiłam książki, ale mój mąż ich nie znosił, pewnie dlatego, że sam nie czytał, zostawało wiec niewiele rzeczy. Perfumy, jakaś dobra przekąska, płyta z muzyką. Właśnie wtedy usłyszałam kłótnię i zaciekawiona odwróciłam głowę w tamtym kierunku. Przy ladzie niewielkiej kafeterii stała krzykliwie ubrana kobieta i tłumaczyła coś obsługującemu ją mężczyźnie. – Przysięgam, zwrócę całą sumę za godzinę. Zapomniałam portfela, proszę mi uwierzyć! – Nie wieżę takim jak ty. Dawaj kasę, albo wzywam policję. Przyjrzałam się kobiecie, gdy odwróciła twarz i zrozumiałam co miał na myśli mężczyzna mówiąc „was” o kobiecie, ponieważ była cyganką. Piękną cyganką trzeba przyznać, uderzająco podobną do Esmeraldy z Dzwonnika z Notre Dame. Jej włosy również były długie, czarne i pełne loków. Miała tak samo wielkie i ciemne oczy, smukłą sylwetkę, pełne piersi i długie nogi widoczne doskonale pod cieniutką spódnicą. Przygryzłam wargę wahając się czy odejść. Żal mi było kobiety, ale zła fama cyganów powodowała, że nie chciałam zostać wykorzystana do jakiegoś przekrętu. Już miałam odejść, gdy przypomniałam sobie wczorajszą noc, penis wbijający się boleśnie w moją pupę, jego ręce trzymające mnie brutalnie bym nie mogła uciec. I teraz za to mam sobie coś kupić? Mam wziąć za to parę groszy? Byłabym gorsza od prostytutek, one przynajmniej wiedzą co robią, a ja? Odwróciłam się ponownie i podeszłam do kłócących się ludzi. – Ile ta Pani jest winna? – A co Pani do tego? – Proszę mi powiedzieć. – Trzydzieści siedem złoty – odpowiedział niepewnie mężczyzna. „Esmeralda” patrzyła na mnie uważnie, gdy wyjmowałam portfel i odliczałam całą sumę. Jej czarne brwi były zmarszczone, twarz pełna namysłu. Położyłam żądaną sumę na kontuarze i odwróciłam się by odejść. – Zaczekaj – cyganka podbiegła i szła teraz obok mnie – podaj mi swój adres to odeślę ci kasę. Uśmiechnęłam się do niej trochę smutno. Czy brała mnie za aż tak naiwną, że zdradzę swój adres? – Nie trzeba. To były brudne pieniądze – dodałam niepotrzebnie. Te słowa wyrwały mi się same. – Taaaak, naprawdę takie były – mruknęła cyganka przyglądając mi się uważnie. Zatrzymała się więc i ja nieświadomie się zatrzymałam. – Potrzeba ci czegoś innego. Może chcesz żebym ci powróżyła? Roześmiałam się gorzko. – Wiem, jak potoczy się moje życie, nie potrzebne mi wróżby. Skinęła poważnie głową myśląc o czymś intensywnie, a po chwili jej twarz rozjaśniła się w uśmiechu. – Wpadnę do ciebie jutro i będę miała prezent. – Wpadniesz? Przecież nie wiesz gdzie mieszkam. – Już wiem – odpowiedziała i podała mi mój własny portfel – chciałam wiedzieć z kim mam przyjemność. Zabrałam go od niej zszokowana, że nawet nie poczułam kiedy mi go ukradła. Szybko przejrzałam jego zawartość z ulgą stwierdzając, że nic nie zginęło. Gdy podniosłam wzrok cyganka zniknęła w tłumie. Westchnęłam i zabrałam się za zakupy. Mój mąż wróci za kilka godzin i będzie oczekiwał perfekcyjnego obiadu, czystego domu, ładnie ubranej, pachnącej i chętnej żony. Codzienność. * Tym razem zdenerwowałam go wyglądem łazienki. Właściwie to na mydle znalazł mój długi włos. Na szczęście skończyło się tylko na obitych żebrach co było lepsze od gwałtu i o wiele lepsze od podbitych oczu. Nazajutrz sprzątałam gruntownie cały dom krzywiąc się z bólu od czasu do czasu. Wiedziałam, że dziś po powrocie z pracy sprawdzi wszystko dokładniej niż zwykle. Drgnęłam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nikt nie odwiedzał nas pod nieobecność Roberta, listonosz zostawiał wszystko w skrzynce przy drzwiach, kurierem nic nie zamawiałam, więc musiał to być jakiś akwizytor. Mimo to otworzyłam drzwi i aż zamarłam zdziwiona. Na progu stała moja Esmeralda i uśmiechała się do mnie. – Cześć, mam coś dla ciebie – powiedziała i przeszła obok mnie do salonu. Oprzytomniałam i podążyłam za nią. Rozglądała się po domu, brwi miała zmarszczone. – Straszne miejsce. Nie wiem, jak możesz w nim żyć. Rozejrzałam się zdziwiona. Wszystko było idealnie ustawione i czyste. Nie miałam pojęcia o co może jej chodzić. – Napijesz się herbaty? –Zaproponowałam mimo wszystko. Zawsze to jakaś odmiana w szarej codzienności. – Dzięki – odparła siadając przy stole i kładąc na blacie małą paczuszkę opakowaną w szary papier. Odwróciłam się do kuchenki, nastawiłam wodę i sięgnęłam po puszkę z herbatą. W tym momencie odezwały się moje żebra i aż syknęłam z bólu. Zauważyła to i już była przy mnie. – Mogę to zobaczyć? – Zapytała podwijając mi bluzeczkę. Chciałam się bronić, ale jej stanowcza postawa i nieodparta chęć, by ktoś się nade mną użalił spowodowała, że pozwoliłam na to. Syknęła i zaklęła w swoim języku, gdy zobaczyła siniaki. – Bydlak, cholerne zwierzę – mruczała przesuwając szczupłymi palcami po moich żebrach. Muszę przyznać, że miło było usłyszeć, jak ktoś w ten sposób wyraża się o Robercie – nie martw się, mam coś co ci pomoże. Tylko – zawahała się – babcia mówiła, że trzeba to sobie przekazać. Stare gadanie o czarach, więzach, ale nie chcę niczego lekceważyć. Teraz mówiła do siebie, wydawała się niepewna, speszona. Patrzyła na mnie przygryzając dolną wargę. Ja zupełnie nie rozumiałam o co jej chodzi. – A niech tam, raz kozie śmierć – stwierdziła i pocałowała mnie mocno. Byłam tak zaskoczona, że przez chwilę stałam jak wmurowana, czując na karku obejmujące mnie ręce i szczuplutkie ciało dziewczyny tulące się do mnie. Jej zwinny, twardy języczek wsunął się w moje usta, wargi mrowiły od dotyku warg kobiety. Czułam na nich delikatną warstewkę pomadki, w płuca wciągałam kwiatowy zapach jakichś perfum, którymi spryskała szyję. Kobieta o kurczę! Odsunęła się ode mnie odrobinę, jej dłoń uniosła się i odgarnęła mi z czoła niesforny pukiel jasnych włosów, pogładziła policzek i szyję. Obie dyszałyśmy, choć pocałunek nie trwał dłużej niż kilka sekund. – Chcesz? – Tak – wychrypiałam. Pocałunek sprawił, że piersi nabrzmiały mi zapomnianym od dawna oczekiwaniem, a w dole brzucha czułam przyjemne pulsowanie. Cyganka uśmiechnęła się promiennie, w jej czarnych, olbrzymich oczach zabłysły figlarne ogniki, a potem ponownie przysunęła się by mnie pocałować. Tym razem oddałam go jej i nasze języki dotknęły się czubkami badając z ciekawością. Jej dłonie błądziły po moich plecach i poczułam, że ostrożnie podciąga moją bluzkę ku górze. Odsunęłam się od niej na moment i pozwoliłam, by całkowicie ściągnęła ją ze mnie. Czułam żar jej dłoni gdy objęła nimi moje piersi. Wpatrywała się w nie, kciukami pocierając zesztywniała z podniecenia sutki. Ja patrzyłam na jej piękną fascynującą twarz, półotwarte usta. – Chodź – pociągnęła mnie w stronę kanapy i stanowczym ruchem pchnęła na nią. Potem uklękła i chwyciwszy gumkę leginsów ściągnęła je z nóg. Serce zabiło mi jeszcze szybciej, gdy moja idealnie gładka cipka ukazała się jej oczom. Czułam się dziwnie zawstydzona, zupełnie inaczej niż wtedy, gdy moje najintymniejsze miejsce widzieli mężczyźni. Cyganka pogładziła zupełnie nagi wzgórek łonowy, a potem delikatnie rozsunęła moje kolana. Patrzyłam jak czarna grzywa jej włosów zniża się pochylając nad moją cipką. Jej loki połaskotały wewnętrzną stronę ud. Jeszcze przez ułamek sekundy czułam jej oddech i miękkie wargi na skórze, a potem jej mokry języczek wsunął się między stulone płatki i przesunął między nimi. Jęknęłam. Niepotrzebna myśl o tym, jak długo nie czułam takich pieszczot w tym miejscu przemknęła mi przez głowę. To było niewiarygodne, nie wierzyłam w to co się działo. Kobieta pieści mnie ustami! Czułam jak języczek prześlizguje się po guziczku łechtaczki, wślizguje w głąb norki. Jej dłonie błądziły po moich udach, biodrach i brzuchu. W wyobraźni prawie widziałam to wszystko jakby z góry, choć oczy miałam przymknięte. To wstrzymywałam oddech, gdy trafiała w najczulsze miejsca, to znowu dyszałam, gdy wnikała w głąb mnie. Wiedziałam, że długo już tak nie wytrzymam. Koniuszek języczka bez ustanku pieścił odsłoniętą łechtaczkę. Zwijałam się z rozkoszy, słyszałam jak jęczę i mruczę, ale w głowie cały czas przewijała się myśl, że powinnam wstać i odwdzięczyć się mojej kochance. Jednak, gdy otumaniona rozkoszą próbowałam się unieść pchnęła mnie stanowczo z powrotem na kanapę nawet nie przerywając pieszczot. Chwilę później nadszedł orgazm. Wybuchł jak wulkan podrywając w górę moje biodra, zaciskając uda na głowie cyganki, która cały czas pieściła moją cipkę powodując nieznośne, trudne do wytrzymania dreszcze. – Boże już zapomniałam jakie to fantastyczne – mruknęłam długą chwilę później, wciąż nie mogąc unieść się z kanapy. Słodkie rozleniwienie, ociężałość, niemyślenie o Robercie, tak dawno tego nie czułam. – Cieszę się – odpowiedziała „Esmeralda”. Otworzyłam oczy, stała nade mną uśmiechając się szeroko. W ręku trzymała tę samą paczuszkę z którą weszła do domu. – To dla ciebie. Prezent. Uniosłam się nie dbając już o to, że jestem naga. – Nie musisz. – Muszę! Do zobaczenia – pochyliła się nade mną i lekko pocałowała w usta. Wciąż miała na nich mój zapach. – Wrócisz jeszcze – zapytałam, a w moim głosie było błaganie. – Nie będę ci potrzebna – odpowiedziała uśmiechając się tajemniczo i wyszła.