Tylko kolega z pracy

loading… Mam na imię Natalia. W zeszłym roku skończyłam trzydziestkę. Pracuję w średniej wielkości biurze tłumaczeń w jednym z większych polskich miast. Nie mam dzieci, nie jestem mężatką. Wiesz już kim jestem, ale tak naprawdę …

loading...

Mam na imię Natalia. W zeszłym roku skończyłam trzydziestkę. Pracuję w średniej wielkości biurze tłumaczeń w jednym z większych polskich miast. Nie mam dzieci, nie jestem mężatką.


Wiesz już kim jestem, ale tak naprawdę nic o mnie nie wiesz. Jeśli więc mamy się poznać, opowiem Ci o sobie coś, o czym prawie nikt nie wie.


Na studiach miałam kilka przelotnych romansów, ale do tej pory byłam tylko w jednym naprawdę poważnym związku. Bartek jest programistą, więc kimś z zupełnie innego świata, ale przez pierwsze lata dogadywaliśmy się świetnie. Wynajęliśmy wspólnie mieszkanie, przez jakiś czas mieliśmy kota, a choć do małżeństwa nigdy mu się nie spieszyło, zaczęliśmy nawet rozmawiać o dzieciach.


Z czasem w nasze życie zaczęła wkradać się rutyna, co nie byłoby nawet takie złe, ale na dodatek coraz trudniej było mi dogadać się z Bartkiem. Miał do mnie coraz więcej pretensji, często robił awantury z błahych powodów, był zazdrosny o każdą chwilę, którą spędzałam bez niego. Patrząc z perspektywy czasu myślę, że Bartek, mimo dobrej pracy, ma po prostu niskie poczucie własnej wartości i dlatego przelewa swoje frustracje na mnie.


Ostatnie miesiące były dla nas bardzo ciężkie, wypełnione kłótniami i wzajemnymi zarzutami. Gdy jeszcze wyszło na jaw, że Bartek nie zawsze był wobec mnie uczciwy i miał całkiem spore grzeszki na sumieniu, sytuacja stała się nie do zniesienia. Ustaliliśmy, że odpoczniemy od siebie. On najpierw wziął urlop i spędził trochę czasu u rodziców w rodzinnej miejscowości, a po powrocie zatrzymał się u kolegi, z którym, jeśli wierzyć ich profilom społecznościowym, spędza szampańskie wieczory w towarzystwie zawsze innych koleżanek.

Właściwie sama już nie wiem, co mnie łączy z Bartkiem. Oficjalnie mamy tylko przerwę, ale im dłużej jestem sama, tym częściej myślę o tej relacji w czasie przeszłym.

A Marcin? Zajmuje się w naszej firmie pozyskiwaniem zleceń. Gdy Bartek o niego podpytywał, mówiłam mu, że Marcin to tylko kolega z pracy i właściwie nie mijałam się z prawdą. Lubiłam jego lekko słodkawy zapach, podobały mi się ciemne blond włosy i to, że jest wysoki, ale nie widziałam w nim materiału na partnera. Tak naprawdę nawet za dużo nie rozmawialiśmy twarzą w twarz, za to całe dnie spędzaliśmy wisząc ze sobą na komunikatorze. To zbliżyło nas do siebie, ale jako przyjaciół. A może tylko tak chciałam o tym myśleć…?

Adam, były kolega z pracy, zaprosił w zeszły piątek ludzi z naszego zespołu do modnej knajpki, bardzo fajnej choć po drugiej stronie miasta. Ponieważ Marcin mieszka w tamtych okolicach, powiedział, że możemy podjechać do niego, bo stamtąd już blisko, a przy okazji się odświeżymy i wprowadzimy w odpowiedni nastrój drinkiem lub dwoma. Zgodziłam się, i tak nie miałam innych planów.

Jego mieszkanie było nieduże, ale ładne i schludne. Marcin zrobił nam po drinku. Trochę porozmawialiśmy, a potem on mnie przeprosił i poszedł wziąć prysznic, zostawiając swoją szklankę w połowie pełną. Ja piłam szybciej niż on. Chyba podświadomie denerwowałam się tą sytuacją i tym, co może z niej wyniknąć.


Gdy zniknął za drzwiami łazienki, ja przespacerowałam się po jego salonie. Trochę mnie zaskoczyło, jak poukładany okazał się Marcin. Miał też zainteresowania, których bym się nie spodziewała. Brałam go raczej za luzaka, który płynie beztrosko przez życie, ale jego mieszkanie wydawało się być domem faceta, który wie, czego chce i jak to zdobyć.

Usiadłam na kanapie zatopiona w myślach. Wzięłam jeszcze łyka i spojrzałam na zegarek.

– Marcin, my w sumie jeszcze sporo czasu mamy, – zauważyłam.

– To chcesz już jechać czy może jeszcze chwilę zostaniemy? – odezwał się niespodziewanie.

Stanął w drzwiach, świeżo po prysznicu, prawie nagi. Miał na sobie tylko ręcznik, którym owinął talię. Zaskoczyły mnie jego szerokie ramiona i umięśnione nogi – na co dzień chodził w bluzach i szerokich spodniach, przez co miałam inne wyobrażenie jego sylwetki.

– A ty nie powinieneś się ubrać? – zapytałam, nie wiedząc, jak zareagować.

Zaczął iść w moją stronę. Musiał wycierać się niedbale, bo strużki wody wciąż spływały po jego ciele. Poczułam się nieswojo, wstałam. Unikałam patrzenia na niego. Rozejrzałam się za torebką i sięgnęłam po nią, ale on złapał mnie za rękę. Najpierw ścisnął mocno, ale natychmiast złagodził uścisk.

– Jeśli tego nie chcesz – zaczął łagodnym tonem, patrząc mi w oczy – wystarczy, że powiesz. Ale muszę to wiedzieć, Natalia.

Już kiedyś mówił, że mu się podobam. Dla niego było to chyba poważne wyznanie, ale ja je zbagatelizowałam, udawałam, że traktuję to jak zwykłą uwagę bez głębszego dna. Nie chciałam komplikować tej relacji, a poza tym był Bartek.

Marcin przełożył delikatnie kosmyk moich włosów za ucho. Poczułam dreszcze na karku. Jego usta zbliżały się do moich. Nie wiedziałam, czy tego chcę, ale nie zrobiłam nic, żeby się odsunąć. Objął moje wargi swoimi. Położył dłoń na tyle mojej głowy.

Nie było już odwrotu. Gdy poczułam, jak jego język wślizguje się coraz głębiej w moje usta, zaczęłam odwzajemniać pocałunek. W podbrzuszu poczułam mrowienie, objęłam go, ale nieśmiało. On odczytał to jako sygnał. Wziął mnie w silne ramiona, objął mocno i stanowczo, a nasz pocałunek stał się jeszcze bardziej namiętny.

Nie przerywając, Marcin zaczął rozpinać mi koszulę. Od góry, guzik po guziku. Na biodrze poczułam jego rosnącą erekcję. Położyłam dłonie na dolnej części jego pleców, a potem zsunęłam je pod ręcznik, na pośladki. Były twarde i krągłe – nie wiem, czy Marcin ćwiczył, czy po prostu tak miał, ale zaskoczyło mnie, jak dobrze jest zbudowany.

Przerwał pocałunek i spojrzał mi w oczy. Zrzucił ze mnie rozpiętą już koszulę, po czym przejechał palcem po szyi i w dół, robiąc okrężne ruchy wokół odsłoniętej części piersi. Byłam tak przejęta, że słyszałam tylko nasze oddechy – jego opanowany, mój krótki i szybki. Nie mogłam znieść oczekiwania. Tym razem to ja zainicjowałam pocałunek, napierając na niego. Ręcznik zsunął mu się z bioder, a on zaczął rozpinać mi stanik.

Nie chciałam żeby zauważył, że patrzę na jego penisa, ale byłam go ciekawa, podekscytowana tym, co mnie czeka. Dotknęłam go więc delikatnie nie przerywając pocałunku, niby przypadkiem. Był rozgrzany od pulsującej w nim krwi. Kiedy Marcin zdjął mi stanik, objęłam jego sprzęt dłonią. Był grubszy, niż się spodziewałam, a przede wszystkim twardy.

Marcin odepchnął mnie lekko, tak, że znów usiadłam na kanapie. Miałam na sobie tylko spodnie i buty na szerokim obcasie, on stał przede mną całkiem nagi. Wykonał krok w moją stronę, a ja odważyłam się spojrzeć na jego przyrodzenie.

Było gładkie i proporcjonalne, z główką ciut szerszą od podstawy i lekkim zgrubieniem z jednej strony. Nie chciałam myśleć o Bartku, ale penis Marcina był przynajmniej o kilka centymetrów dłuższy. Trochę mnie to niepokoiło – miałam niewielu partnerów, więc bałam się, że okażemy się niedopasowani. Jednocześnie podniecało mnie oczekiwanie na to, co się wydarzy.

Schyliłam się i ściągnęłam buty. Gdy uniosłam wzrok, członek Marcina był tuż przy mojej twarzy. Chwyciłam go ponownie i zaczęłam powoli przesuwać po nim ręką. Marcin położył dłonie na swojej głowie, uniósł ją ku sufitowi i westchnął głęboko. Wtedy zrozumiałam, że dla niego to też wyjątkowa chwila, że też jest podniecony jak nigdy i pragnie mnie tak, jak Bartek nigdy nie pragnął.

Dało mi to poczucie władzy i zachęciło, by sprawić Marcinowi jeszcze większą rozkosz. Choć z innymi za tym nie przepadałam, wsunęłam penisa Marcina do ust, płytko, na wysokość główki. Najpierw lizałam jego żołądź, a potem, zachęcona cichymi jękami, zaczęłam go ssać, ruszając głową w tył i w przód. Nie za głęboko – na to nie byłam gotowa – ale głębiej, niż kiedykolwiek wcześniej.

Speszyłam się, gdy położył dłoń na mojej głowie – taki gest źle mi się kojarzył. Zaczął jednak delikatnie mnie głaskać. Gdy jego gorący sprzęt pulsował mi w ustach, nasze spojrzenia się spotkały – w jego oczach widziałam tylko ciepło i zaufanie.

Marcin odsunął się i klęknął przede mną. Rozpiął mi rozporek, a gdy uniosłam pupę, zręcznym ruchem zdjął mi spodnie, odsłaniając majtki. Przejechał po nich dłonią, zatrzymując ją tam, gdzie byłam wilgotna. Spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmiechem. Zawstydziłam się, ale też podniecało mnie, że on widzi, jak bardzo go chcę.

Chwycił moje dłonie i uniósł je, po czym delikatnie przejechał koniuszkami palców najpierw po moich nadgarstkach, potem w dół, aż doszedł do ramion. Stamtąd przeszedł przez grzbiet, uwalniając kolejne porcje dreszczy. Kontynuował przez piersi, przejechał po brzuchu, aż w końcu chwycił mocno majtki u bioder i ściągnął zdecydowanie. Czekałam tylko, aż rozchyli mi nogi… a długo nie musiałam czekać. Jedną spuściłam na podłogę, drugą miałam podwiniętą na kanapie. A między nie wspiął się jego kutas.

Znów spojrzeliśmy na siebie. Jego wzrok zdawał się mówić, “wszystko będzie dobrze, nie robisz nic głupiego… a jeśli nawet, nie będziesz miała czego żałować.” Ustawił główkę w wejściu do mojej szparki. Czekał na zgodę. Wstrzymałam oddech i skinęłam.

Wszedł we mnie. Czekałam na to, ale i tak mnie zaskoczył. A kiedy wypełnił mnie najbardziej, jak myślałam, że można, wszedł głębiej.

Instynktownie dotknęłam podbrzusza, spodziewając się, że poczuję go przez skórę. Jednocześnie dotknęłam biodra Marcina, próbując dać mu sygnał, by się zatrzymał.

Przestał ruszać biodrami, pozostając głęboko we mnie, i dotknął mojej twarzy. Przejechał zewnętrzną stroną dłoni po policzku, i nie przestając patrzeć w oczy, nachylił się do pocałunku. Gdy nasze usta się zetknęły, jego członek wślizgnął się jeszcze ciut głębiej. Choć było to ledwie kilka milimetrów, poczułam jak prąd przeszywa całe moje ciało.

Wcisnęłam mu paznokcie w plecy – sama nie wiem, czy w przypływie bólu czy rozkoszy. Granica między tymi dwoma stała się płynna. Dla niego chyba też, bo wbiłam się dość głęboko, a on nie dał po sobie nic poznać. Na pewno zostawiłam mu ślady, ale wtedy nie zaprzątałam sobie tym głowy.

Wysunął się powoli, nie do końca, ale dostatecznie, bym mogła odetchnąć. Dał mi chwilę, a potem zaczął wykonywać okrężne ruchy biodrami, choć miał mało przestrzeni, bo moja cipka ciasno opinała jego krępy kij. Rozgrzewała się dla niego, a on z każdym ruchem powracał głębiej i głębiej.

Przez chwilę byłam gdzie indziej. Na wakacjach na wsi… a może w łóżku, w którym masturbowałam się po raz pierwszy? Nie, to było na olimpiadzie językowej, w której zajęłam pierwsze miejsce… chyba, że w domu u Kaśki, z resztą dziewczyn, kiedy po raz pierwszy oglądałam film pornograficzny z kasety.

Musiałam wrócić do rzeczywistości. Otworzyłam oczy.

“Marcin mnie pieprzy,” pomyślałam.

Zarzuciłam mu nogi na ramiona. Czułam już tylko żar, rozpływający się od ud na całe ciało. “Niech pieprzy.”

Uniosłam głowę ku jego twarzy i dotknęłam jej. Był skupiony, miał zamknięte oczy, przygryzał wargę. Pomyślałam, że nie chce skończyć przede mną.

– Dość, – syknęłam.

– Co? – wykrztusił, jakby wyszedł z transu.

– Wyjdź, – powiedziałam, teraz już zdecydowanie, kierowana instynktem.

Wyszedł ze mnie powoli, chyba nieświadomie pozwalając docenić każdy skrawek wysuwającej się rozkoszy. Wydawał się zawiedziony; może trochę zmartwiony, że zrobił coś nie tak. Doskonale wiedziałam, jak wybić mu ten pomysł z głowy.

Teraz to ja pisałam scenariusz. Ułożyłam się wzdłuż kanapy. Położyłam łokcie na oparciu i wypięłam tyłek najbardziej jak umiałam. Nie musiałam długo czekać, aż pufy ugięły się pod ciężarem wdrapującego się na mnie Marcina.

– Och! – nadział mnie ponownie, na pełną głębokość. Gdy wysunął się do połowy, czekałam na kolejne pchnięcie, ale on jakby zastygł. Byłam zbyt spragniona rozkoszy by czekać, aż weźmie się do pracy. Sama zaczęłam bujać biodrami, z każdym ruchem nabijając się głębiej na jego pulsującego drąga.

Liczyło się tylko moje ciało; szybko bijące serce, mięśnie zaciskające się w erotycznej harmonii, krew buzująca w żyłach. Zsunęłam tors z oparcia kanapy i położyłam się na płasko, z dłoniami po bokach, dzięki temu mogąc wyżej unieść pośladki. Moja szparka opięła się jeszcze mocniej na twardym penisie Marcina, co na chwilę odebrało mi resztki panowania nad sobą.

– Tak, – wystękałam, zaskakując samą siebie. Z reguły nie byłam głośna w łóżku.

Marcina musiało to podniecić, bo na nowo włączył się do gry. Tym razem jego ruchy były bardziej mechaniczne, już nie tak czułe, ale właśnie na to miałam ochotę.

Marcin z wyczuciem zwiększał tempo wypełniających mnie pchnięć. Klepnął mnie w pośladek, dość mocno, ale spodobało mi się to. Zaczęłam mocniej kołysać dupką, żeby dać mu do zrozumienia, że mi to odpowiada, że chcę więcej. Położył mi dłonie na biodrach i dalej rytmicznie wpychał mnie na szczyt rozkoszy, co i rusz dając kolejnego klapsa, z których każdy doprowadzał mnie na skraj szaleństwa.

Zapach jego żelu pod prysznic i moich perfum połączył się z wonią naszych soków, tworząc odurzającą, grzeszną mieszankę. Pozbyłam się wszelkich zahamowań, nie słyszałam już własnych jęków… a może krzyków? Wsunęłam rękę pod brzuch i zaczęłam pieścić twardą, nabrzmiałą łechtaczkę. Nie wytrzymałam tego długo. Doszłam.

Zacisnęłam się tak mocno, że przez chwilę zwątpiłam, czy kiedykolwiek się rozluźnię. To był jeden z najdłuższych i najbardziej intensywnych orgazmów jakie przeżyłam – taki, którego koniec przyjmujesz z ulgą. Marcin stęknął i wysunął się ze mnie. Poczułam pustkę w podbrzuszu gdy go zabrakło, jakby mnie wydrążył. Jego ciepłe, gęste nasienie spłynęło po moich plecach i pośladkach.

To był udany wieczór dla nas obojga.

Niecałą godzinę później siedziałam już z naszymi znajomymi w ogródku. Właśnie przyszedł Marcin – umówiliśmy się, że dołączy do nas później, żeby nie budzić niczyich podejrzeń. Przywitał się ze wszystkimi i usiadł naprzeciwko, obok naszej wspólnej koleżanki, której chyba się podobał. Przez resztę wieczoru prawie nie rozmawialiśmy, ale nasze spojrzenia często się spotykały.

Od tego dnia mieliśmy wspólną tajemnicę. Jesteś pierwszą osobą, której o tym mówię. A jeśli udowodnisz, że potrafisz dochować tego sekretu, opowiem Ci, co było dalej…

Dodaj komentarz